niedziela, 27 września 2015

3. Lithium


Come to bed, don't make me sleep alone.
Couldn't hide the emptiness, you let it show.
Never wanted it to be so cold.
Just didn't drink enough to say you love me.
Darling, I forgive you... After all,
Anything is better than to be alone.
And in the end I guess I had to fall.
Always find my place among the ashes.
I can't hold on to me,
Wonder what's wrong with me.



Dni stawały się tygodniami, a tygodnie miesiącami. Czas stawał się coraz bardziej ulotną wartością. Za to z każdym kilometrem, dzielącym ją od Austin, Eddy czuła się lżej. Od rozmowy z Boogym minęło już kilka tygodni, a ona wciąż nie miała odpowiedzi, gdzie chce się zatrzymać. Wiedziała za to powoli, jaką osobą chce być. Tak przynajmniej wydawało się w 2003 roku siedemnastolatce. Przefarbowała włosy na ciemny brąz, chcąc całkiem odciąć się od przeszłości. Zaczęła rozumieć filozofię swoich przyjaciół i, co więcej, zaczęła przyjmować ją jako swoją.
Dlatego też nawet nie zezłościła się, gdy promienie słońca brutalnie wyrwały ją z objęć Morfeusza, uświadamiając przekrwionym oczom dziewczyny jak bardzo przeholowała z alkoholem. Nie zezłościła się też, czując ogromny ból żeber. Podniosła koszulkę Calvina: sięgającą do kolan, śmiesznie gangsterską i idealną w roli piżamy. Przyjrzała się swojemu bokowi, zauważając opatrunek, chroniący tatuaż na żebrach.
- Co to, kurwa, ma być?
- Chciałaś uczcić rok jazdy z nami. – zza kierownicy nadeszło wyjaśnienie. Otępiały umysł Eddy przyglądał się wizerunkowi kompasu. Tatuaż był naprawdę spory i jedyne pytanie, które męczyło Eddy brzmiało: „jakim cudem nie pamięta przynajmniej dwóch godzin kłucia igłą?”.
- Ta. Daisy zafundowała ci dziarę.
- Kompasu?
- Żebyś zawsze pamiętała, gdzie jest twoja prawdziwa północ, skarbie. – do rozmowy dołączyła się zmartwychwstała Daisy. Potargała włosy, uściskawszy przyjaciółkę i odpaliła Malboro.
- Dzięki.
Wiele litrów whisky później Eddy i jej ekipa zatrzymali się w Vegas. Potrzebowali znów narobić trochę pieniędzy, by móc ruszyć w dalszą drogę. To właśnie tutaj Eddy zrozumiała sens rozmowy z Boogym. Czuła, że tu kończy się jej podróż. Vegas oczarowało ją przepychem, łatwym zarobkiem i mnogością szans.
- Tu wysiadam. – ogłosiła przyjaciołom, gdy zauroczona wpatrywała się w migocące światła Miasta Grzechu. Calvin, niezbyt zazwyczaj rozmowny, uniósł wysoko brwi, pochłaniając trzeci kawałek pizzy. Margheritty. Tylko taką tolerował.
- To miasto cię przeżuje, strawi do połowy i wypluje z powrotem.
- Dzięki, Cal, za obrazową metaforę. Od razu nabrałam ochoty do życia. – połączenie obrzydzenia i złości na ślicznej twarzyczce Daisy wydawała się wyjątkowo komiczna. Eddy nie wydawała się być ani zła, ani obrzydzona. Uśmiechnęła się do całej czwórki i zaciągnęła się skrętem. Tanie motele mają swój urok szczególnie przez to, że nie mają czujników dymu.
- To niebezpieczne miasto, masz rację. Ale czuję, że tu powinnam zostać. To tu cały czas zmierzałam. Rozmawiałam z menagerką w Lucky Sphinxie. Będą mieli dla mnie posadę.
- Jeśli czujesz, że to właśnie to, nie możemy cię odciągać. Ale wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć. – całus Boogy’ego, złożony w ciemnych włosach Eddy był tłusty, ale pełen miłości i akceptacji.
- Wiem, dziękuję. Dziekuję wam za te miesiące, za wszystkie odloty i za to, że pozwoliliście mi wyrwać się z tego szamba, w którym mieszkałam. Zawsze będziecie w moim sercu.
- A ty w naszym, kochanie. – usta Daisy nie były tłuste. Były słodkie i jak zawsze miękkie. Dziewczyny znalazły już dawno swój sposób na okazywanie sobie uczuć. Delikatne kobiece dłonie, wędrujące po równie delikatnej skórze innej kobiety wyrażały: możesz na mnie liczyć. Pocałunki, składane na szyi i dekolcie zdawały się mówić: dziękuję. A nagie piersi, napierające na siebie w ekstazie krzyczały: kocham cię.






Chciwość jest cechą, której nienawidzę. Chciwość doprowadziła mnie na skraj. Stałam się wszystkim tym, czego nienawidziłam. Przez chciwość patrzyłam na świat przez pręty złotej klatki. Klatki, w którą sama się wpakowałam. Uciekając od biedy, wpadłam w sidła bogactwa. Mam nadzieję, że nigdy nie doświadczycie cierpienia bycia w potrzasku. I nigdy nie ufajcie facetom z włosami ułożonymi z większą dokładnością niż Wasze własne.
Jest tyle rzeczy, przed którymi chciałabym Was przestrzec, a jednocześnie wiem, że pójdziecie swoją drogą i popełnicie własne błędy. Będę obok. Będę Was wspierała i pomogę. Ale nigdy nie pozwólcie, by dolar przesłonił Wam osąd, moi kowboje.
Wielu przede mną i wielu po Was popełni ten błąd. Ale nie znam ani jednej osoby, która wyszłaby na tym dobrze. Wartości, które wpajała Wam babcia mogą być odrobinę brutalne, ale są prawdziwe. Te, które znacie od Waszej matki są bardzo honorowe – nie wszystkie zastosujecie w prawdziwym świecie. Nie znam tych słów, które chce przekazać Wam ojciec, ale wiem, że żyje w nim duch wojownika i przywódcy. Moje słowa pewnie nie znaczą zbyt wiele, ale jeśli wyciągnięcie z tego średnią będziecie mieli całkiem przyzwoity kodeks moralny.

Praca na stanowisku krupierki nie była zbyt wdzięczna. Długie godziny, klienci z różnymi zaburzeniami, dewiacjami i zwykłymi, burackimi pretensjami, a do tego średnio chwalebna pensja. A mimo to, Eddy cieszyła się, mogąc wskoczyć w swój mundurek: spodnie w kancik i białą koszulę. Oczywiście, im niżej rozpięła guziczek, tym więcej klientów miała przy swoim stole. Ale lubiła to. Kontakt z ludźmi. Szybko nauczyła się zarówno wszystkich kruczków krupierki, jak i jak owijać sobie mężczyzn wokół palca. To mocno wzmacniało jej pensję. To także pozwalało Eddy na zaspokajanie nowego hobby: wciągania kokainy ze złotych kart kredytowych swoich klientów. Wielu z tych mężczyzn z pewnością sądziło, że kupi sobie w ten sposób przychylność Eddy, jednak ona sypiała tylko z tymi, którzy przypadli jej do gustu. Czy było ich mało, czy dużo? No cóż, zależy jak leży. Ale skoro wielu z nich oferowało prezenty, suto obsypane kokainowym śniegiem, nie widziała powodu, by rezygnować.
Czasem wspominała czasy w vanie swoich stukniętych hippisów. Z rozrzewnieniem i uśmiechem na ustach przypominała sobie ich wojaże. Brakowało jej wolności, szerokiej autostrady i braku pewności. W tych rzadkich momentach, kiedy nie była nagrzana, zastanawiała się, co też robią jej przyjaciele, gdzie teraz mogą się znajdować. Lubiła za to swój mały chaos. Eddy nigdy nie była typem kobiety, która lubiła porządek. Była bałaganiarą zarówno w życiu, jak i w domu. Jej mały pokoik, wynajęty od właściciela zaprzyjaźnionego burdelu był wiecznie zagracony. Niedopałki, butelki, mnóstwo szmat walających się po podłodze. I właśnie w noc, gdy zastanawiała się, czy wyłączyła żelazko przed wyjściem do pracy, do kasyna wszedł Pan Porządek. 
Jeśli można określić kogoś mianem perfekcjonisty po jednym spojrzeniu, to na pewno on na to zasługiwał. Piaskowy garnitur i wypastowane na błysk buty. Marynarka, odsłaniająca dokładnie tyle mankietu koszuli, ile zalecane. Idealny metr osiemdziesiąt pięć, idealnie kwadratowa szczęka i niby niedbały zarost za 80 dolców u fryzjera, co dwa dni. Sygnet na małym palcu i uśmiech, wybielany co trzy miesiące, który kontrastował ze karnacją o kolorze jasnej czekolady  - to akurat miała być zasługa genów – nie solarium.
- Można się przysiąść?
- Zapraszam. – Eddy nie miała pojęcia, że zaprasza go nie tylko do swojego stołu, ale i do życia. Rex, bo tak nazywał się Pan Perfekcyjny zagościł w życiu Michelle na stałe.
Zabierał ją do najlepszych restauracji, kupował najdroższe prezenty i podwoził ją do pracy. Gdy nie mógł zjawić się osobiście, przed burdelem czekał zawsze RollsRoyce z jednym z Rexowych „ludzi”. Pierdolona bajka o Kopciuszku. Eddy po raz pierwszy w życiu opuściła gardę i pozwoliła, by ktoś inny zaczął kontrolować stery. Razem spędzili niezliczone godziny, wciągając równiutko ułożone kreski rulonami ze studolarówek, po to, by chwilę później oddawać się cielesnym rozkoszom w łóżku. Eddy miała wrażenie, że Rex naprawdę jej słucha. Poza swoją manią kontroli, był świetnym partnerem. Dbał o nią i z fascynacją słuchał jej opowieści o życiu w drodze. Chciał nawet poznać jej przyjaciół, dbał też, by i ona poznała jego znajomych. A poza tym, tak pięknie nazywał ją swoją. Mówił, że nigdy jej już nie wypuści i na zawsze będzie w jego ramionach. Jak miło było w końcu do kogoś należeć. W końcu zobaczyć, że nie dryfuje się samemu bez celu. W końcu ktoś ją zauważył i chciał. Była wystarczająca. Było jej z tym na tyle dobrze, że gdy Rex oświadczył, że „chce, by za niego wyszła”, Eddy oszalała z radości. Cóż, czy któraś kobieta nie oszalałaby na widok pięciokaratowego cudeńka?
Nagle zaczęło Eddy rozwinęła w sobie mnóstwo pokładów zainteresowania typowo babskimi sprawami: koronkami w sukni ślubnej, odcieniem kwiatów w kościele i smakiem tortu. Zapomniała zadać kilka ważnych pytań, między innymi: gdzie odbędzie się ślub? Gdzie zamieszkamy później? Jak zamierzasz mnie utrzymać?

12 komentarzy:

  1. Najpierw Cię ochrzanię, a potem poproszę o wybaczenie, że ochrzaniam Cię za taką pierdołę XD
    A więc ochrzaniam: wchodzę sobie na buzzingblood.blogspot.com, widzę tytuł "Lithium" i się już niemalże ślinię, że Nirvana. A potem patrzę, że to nie toto Lithium i odczuwam dezorientację xD Co nie zmienia faktu, że to Lithium też jest cudne.

    A teraz proszę Cię o wybaczenie, że napisałam Ci na samym początku tyle bzdur :D

    Do rzeczy zatem!
    Nudny strój, ale robota już niekoniecznie. Eddy jest, moim zdaniem, trochę jak Beren – sama czy w stadzie, umie sobie radzić. Czy znakomicie, to kwestia względna, zarówno w stosunku do panny Conway, jak i do Szarego Wilka.

    Bardzo mi się jej żal zrobiło na koniec. Jeśli chodzi o kokainę, to sama jest sobie winna – takiego wyboru dokonała, więc brała, jednak ta potrzeba należenia do kogoś jest tak do bólu ludzka, że aż nie wiem, jak to inaczej opisać. Po prostu zrozumiałam, co czuje Eddy, i żal mi się zrobiło, bo każdy zasługuje na trochę ciepełka. No może z wyjątkiem pewnych wyjątków xD To tylko pokazuje, jak bardzo potrzeba bycia komuś potrzebnym i wystarczającym potrafi wpłynąć na dalsze życie, jak potrafi je czasem zniszczyć i obrócić w proch.

    Miałaś rację (i pewnie pisałam to już nie raz) – łatwiej mi się wczuć w sytuację Eddy niż w to, co czuje Oleandra. O ile druga czasem potrafiła mnie swoją łaskawością wręcz rozdrażnić, o tyle w Eddy widzę sporą część samej siebie i jestem ciekawa, jak przebiegnie jej życiowa podróż. Mam nadzieję, że w końcu odnajdzie szczęście. :]

    Pozdrawiam,
    Hagiri
    Rozmowy Międzymiastowe
    Ulicznice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sądziłam! Nirvana też się pojawi jako audio. Ogólnie, zdradzę Ci, że dobranie muzyki i cytatu do tych rozdziałów to dla mnie bardzo ważna sprawa. A myślę, że w tym rozdziale najważniejsze słowa to: "anything is better but to be alone".

      Też mi się skojarzyła z Berenem. Najwyraźniej mamy w sobie podobną część charakteru i przelewamy to na swoje postacie. Obie stworzyłyśmy surviverów. Osoby, które w ten czy inny sposób, jak sama zauważasz, sobie radzą.

      Tu się pojawia syndrom tatusia, o którym Ci mówiłam. Mi samej trudno było pisać o jej uczuciach ciągłego poszukiwania akceptacji i potrzeby należenia do kogoś za wszelką cenę. Bo cena jaką za to zapłaci będzie bardzo wysoka. Ale nie uprzedzajmy wypadków. Kokaina na pewno nie zdominuje życia Eddy, ale to osoba ekstremalna, z jednego ekstremum do drugiego, dlatego i używki będą w jej życiu.

      Oleandra to zupełnie inny model postaci. Chciałam zbudować królową - silną kobietę o nienagannej (prawie) moralności. A u Eddy z tą moralnością to różnie bywa, ale rzeczywiście, wydaje się być bardziej ludzka. I bardzo cieszę się, że potrafisz się odnaleźć w niej. Szczęście to rzecz względna, ale też bardzo jej go życzę. Jako, że jeszcze nie skończyłam tej historii, to na pewno gra się wciąż toczy ;)

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Hej :)
    Tak szybko ślub? Pisząc szybko mam na myśli rozdział i heja :P Ale dobrze, że się dzieje, nie jest monotonnie.

    Wątek kokainy... jak na razie przedstawiasz je jako tło, nawyk, ale nie szkodliwe uzależnienie. Skoro to lubi, jest taka buntownicza, okej, niech wciąga. Pewnie przytłoczy ją to za kilka rozdziałów.

    Jest ciekawie, zobaczymy, gdzie to wszystko zmierza, co tam się w głowie Eddy ułoży...

    "I nigdy nie ufajcie facetom z włosami ułożonymi z większą dokładnością niż Wasze własne." <- padłam :D


    Weny życzę :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;)
      Ano, tak wyszło. Ale wiesz, nieprzemyślane decyzje sprowadzają niespodziewane efekty. To wszystko na razie jest wprowadzeniem do głównego wątku tej historii. Tło i pewnego rodzaju wyjaśnienie zachowania i charakteru Eddy. To wszystko do następnego rozdziału ma tłumaczyć, co stworzyło ją taką, jaką się stała.

      Kokaina jest dla mnie nieodzownym elementem Las Vegas. A dla Eddy narkotyki chyba są takim zastępstwem tego, co straciła, osiadając się przy kasynie. W sensie, zastępstwem wolności.

      Mam nadzieję, że zmierza to w stronę, która będzie ciekawiła, bo mam w zanadrzu trochę rozpierniczu.

      Haha, a dziękuję bardzo!

      pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. Weszłam tu z zamiarem pozostawienia spamu, ale patrzę, 3 rozdziały. Zerkam w zakładkę "about", opowiadanie na podstawie jakiegoś serialu, którego (szok!) nie znam. Opis intrygujący, więc stwierdzam, że zostaję. Mam nadzieję, że w weekend uda mi się przeczytać wszystkie rozdziały i zostawić sensowny komentarz. Tymczasem, jak już jestem, zostawię ten nieszczęsny spam, ale obiecuję, że tu wrócę! :)

    Megan i James przyjaźnili się od dziecka i zawsze byli nierozłączni. Oboje złożyli podania na tą samą uczelnię i mają nadzieję, że ich plany się zrealizują. Jednak jednym z marzeń Jamesa, o ile nie największym, była kariera muzyczna. I pewnego dnia nadarza się okazja, aby to marzenie spełnić. I tak oto, po otrzymaniu niepozornej wizytówki, jego życie całkowicie się zmienia. W czasie, gdy James zaczyna spełniać swoje marzenia, życie Megan powoli rozsypuje się na kawałki. a im więcej czasu mija, tym bardziej się od siebie oddalają. James zmienia się w osobę, która kocha tylko seks, muzykę i siebie. Dla niej nie było już miejsca.
    BLOG: all-except-you-ff.blogspot.com
    ZWIASTUN: https://www.youtube.com/watch?v=35hNSGn2Q1s&feature=youtu.be

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie spamy to ja lubię ;) Zaraz wpadnę do Ciebie i zobaczę co to szykujesz, bo zwiastun mi się bardzo spodobał.
      Wiem, że wiele osób przeraża fandom, którego nie znają, ale u mnie będzie to wszystko ukazane oczami bohaterki, a postaci będą krok po kroku rozbierane (w ten czy inny sposób), więc obiecuję, że każdy się połapie. Jeśli Ci się spodoba to zapraszam ;)

      Usuń
  4. Przeczytałam! Co prawda w szkole kiedy to nie wolno używać telefonów, ale zasady są po to aby je łamać ;)
    Jedziemy z tym koksem! Eddy! Fajna laska. Dobrze, że przybliżasz nam to jaka jest mimo iż jest napisane co nieco w opisie. Nie podoba mi się, że tak ćpa. Martwi mnie to. Ale! Dobrze owija sobie facetów wokół palca. Niezła babka ;)
    Hippiski i tal dalej to motyw, który lubię (wręcz kocham) dla tego podoba mi się to, że miała z nimi kontakt.
    To co jest pisane kursywą przypomina mi to co Jax czytał z "pamiętnika" (nie wiem czy tak to mogę nazwać) swojego (rodzionego!) ojca. Takie mądrości życiowe, ale jednocześnie mające głębsze przekazy dla przyszłych pokoleń.
    Dziara! Również mi się podoba, ale zastanawiam się czy naprawdę nic nie pamięta? xD Zabawa musiał być ogromną, ale czy alkohol nie usmierza bólu? Grunt, że ma ładny wzór. W sumie też wykorzystałam to na Alice ;)
    Czytam drugi, ponieważ nie skończyłam. Do zobaczenia :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo, no tego to się nie spodziewałam. Eddy i zaręczyny? Związek bez zobowiązań - owszem, ale żeby małżeństwo? No tego się po niej nie spodziewałam. ;> Co nie znaczy, że uważam, że to coś złego czy coś, po prostu coś czuję, że chyba tak łatwo nie będzie. Mam rację? ^^

    Co do błędów, to wredna, nieznośna Carousel zauważyła tylko te w dialogach. Popraw je, bo do tak dobrego opowiadania nie pasują. Serio, serio. ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no... Końcówka mnie zdziwiła. Zaręczyny? Nie spodziewałam się tego, choć dzięki temu mam ochotę czytać dalej i dalej i dalej, żeby dowiedzieć się jak to wszystko się potoczy. Jestem ciekawa, czy Eddie będzie szczęśliwa z "Panem Perfekcyjnym".
    Dziara? To mnie rozwaliło. Jak mogła nie pamiętać, że zrobiła sobie tatuaż? :D Na szczęście ten tatuaż to był kompas :'D
    Rozdział jak zwykle rewelacja i lecę czytać kolejny!
    Pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
  7. W jednym rozdziale szalone Las Vegas, dziary, kokaina i zaręczyny... No nieźle, Eddy. Czemu ja nie mam takiego ciekawego życia, się pytam?! :D
    Jak zwykle super się czytało, więc lecę dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Przybywam!
    Kurwa, witać się nie umiem.

    Uwielbiam wątki z tatuażami zrobionymi po pijaku :D Budzisz się rano i masz takie „tsooo, jak kiedy?”, patrzysz, a tu dziara. Chociaż, jak wzór jest fajny, to w porządku. Gorzej, kiedy ktoś Ci na żebrach karniaka pierdolnie :v
    Tak w ogóle, to lubię Daisy :p

    > To miasto cię przeżuje, strawi do połowy i wypluje z powrotem. < Podoba mi się ta metafora. Genialna w swej prostocie.
    Także Eddy zostaje w Vegas. Ciekawe, czy faktycznie zostanie strawiona do połowy. Może nie. Ale, znając życie, tak właśnie się stanie.

    Również ten… Pamiętnik? Notatnik? Nie wiem. Nazwijmy to pamiętnikiem. No więc pamiętnik Eddy również jest fajny. Mądre myśli zapisane prostym językiem. Idealne połączenie.

    Teoretycznie lubię czytać o czymś takim jak praca Eddy i tak dalej… Ale i tak czuję lekkie zniesmaczenie, jeśli mam być szczera. Po prostu nie lubię, gdy jakaś laska nie ma do siebie szacunku, bo „pensja jest dobra”. Już wolę zarabiać mało, ale mieć swoją godność.

    No i Pan Porządek. Niby taki fajny, porządny (no, przydomek do czegoś zobowiązuje!), ale jakoś ten typ mi się nie podoba. Ale zobaczymy, co będzie dalej.
    No i mam dziwne przeczucie, że ślub to będzie jeden wielki niewypał.

    Czy mam jakieś uwagi? A i owszem, jedna się znajdzie. Mianowicie, używasz trochę powtórzeń. Dobrym pomysłem byłoby popracowanie nad tym.

    Okej, to tyle.

    Rozdział mi się podobał.
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To brzmi jakbyś miała jakieś doświadczenia w robieniu tatuaży po pijaku. No judgments ;D
      Dzięki, cieszę się, że ta metafora Ci spasowała. Szukałam czegoś, co byłoby odpowiednim opisem tego miasta w kontekście szczególnie Eddy.
      O tak, niby fajnie poczytać o czymś kontrowersyjnym, ale z drugiej strony ciężko sobie wyobrazić taki brak szacunku do samej siebie. Cóż, ale weź pod uwagę, że Eddy jest moralnie wątpliwą kobietą (bardzo często ją tak określam).
      Dzięki za tą uwagę. Wiem, że mam z tym problem i staram się pracować nad tym, ale czasem moja głowa nie współpracuje z moimi palcami na klawiaturze ;D

      Usuń