Baby, please don't go, back the New Orleans
I beg you all night long
Before I be your dog
I get you way'd out here, and let you walk alone
You know your man down gone
Zamknięcie. Fascynująca nazwa i równie fascynujące zjawisko. Gdy bajzel stawał się trudny do ogarnięcia, klub organizował piżama party dla swoich przyjaciół, rodzin i bliskich. Zamiast piżam były dżinsy i skórzane spodnie. Zamiast bitwy na poduszki hektolitry alkoholu, a zamiast karaoke... no dobra, karaoke było.
Wyglądało to tak, jakby klub był świątynią. Jakby tutaj nikogo nie można było skrzywdzić. Nikt nie myślał o tym, co robią w tej chwili Synowie. Cała ta kolorowa gawiedź, wytatuowana po same gałki oczne, bawiła się jak na weselu. Eddy z kolei pilnowała, by nikt nie miał zbyt długo pustej szklanki. Jej twarz ściągała wiele ciekawskich spojrzeń, ale nikt nie był na tyle odważny, żeby spytać wprost. Poza Gemmą, ma się rozumieć. Jeśli na świecie istnieje osoba kładąca kompletną lachę na subtelność jest to właśnie Gemma Teller-Morrow. Złapała podbródek dziewczyny, wytężając wzrok, by przyjrzeć się jej obrażeniom.
- Hej, niektórzy tu pracują. Nic mi nie jest.
- Wyglądasz jakbyś wpadła na inną wiedźmę w drodze do Salem i spadła z miotły. Z wysoka.
- To nie byłaś ty, ta druga? – Eddy minęła Gemmę, przebijając się z kilkoma kuflami piwa do brzuchatych motocyklistów przy stoliku. Myślałby kto, że takich trzeba przed czymś chronić. Ich ciąża spożywcza byłaby lepsza niż niejedna kamizelka kuloodporna.
Gdy wróciła za bar, zobaczyła kosmetyczkę Gemmy z dopiskiem: „Korektor+podkład+puder. Dużo. Zaufaj doświadczonej”.
Niecodzienny wygląd Eddy nie umknął uwadze także Tary. Najprawdopodobniej wiedziała już od męża, co się stało, dlatego nie pytała. Po prostu wpakowała barmance do kieszeni kilka tabletek przeciwbólowych. W tym momencie Eddy kochała panią doktor. Na tą chwilę nawet dziwne zachowanie pani Teller nie było w stanie zaburzyć harmonii uczuć barmanki.
Po zaaplikowaniu magicznych pigułek i nałożeniu szpachli na twarz, barmanka czuła się jak nowa. Była chyba lekko na haju, bo dźwięki gitary, na której wygrywała jedna z dziewczyn, zakręciła Eddy. Płynęła wraz z każdym riffem Hotelu California w piękne wspomnienia. Nim się zorientowała, śpiewała na całe gardło.
Nie, nie okazała się żadną Edith Piaf, nikt nie zaproponował jej międzynarodowej kariery, ani romansu z Kennedym. Mimo to, szczerze się uśmiała, otrzymując gromkie brawa. Kolejne utwory śpiewała cała podchmielona banda. Kenny i Piper tańczyli z ciotką, z przejęciem prowadząc wesołą Eddy po parkiecie. Nie byli jedyni. Bawili się wszyscy. Lekko otępiony umysł Eddy odbierał całe to zamieszanie wyjątkowo pozytywnie. Przyglądała się twarzom bliskich, jak i całkiem obcych osób. Chociaż niektórych z nich nie znała nawet z imienia, czuła z nimi więź. Wypacykowane kobiety w średnim wieku, przypominające do złudzenia Peggy Bundy pilnowały swoich mężczyzn - zbyt dużych fanów ZZ Top - kręciły bioderkami w zbyt obcisłych leginsach we wszystkich kolorach tęczy. Co niektórzy wydziarani motocykliści grali w karty, obrzucając się przy tym inwektywami tak bardzo, że pluli we własne wąsy. Młode dziewczyny, córki i klubowe zabaweczki, paplały wesoło na stołkach barowych. I nikt nie zwracał uwagi, czy przykrótkie spódniczki nie zdradzają zbyt dużo tajemnicy grającym przy stole bilardowym postawnym, młodym byczkom. Blondynki, brunetki, rude - wszystkie młode i gorące. Niektóre niewinne, a niektóre bardzo winne. Eddy zastanawiała się, czy te dziewczyny są do niej podobne. A może bardziej, czy ona przypomina w jakiejś mierze tą wesołą gromadkę. Dziewczęta były beztroskie, zajmowały się głównie flirtem i uwodzeniem podobnych do własnych ojców mężczyzn. A najzabawniejsze było to, że te rodziny, na pierwszy rzut oka, patologiczne okazywały sobie więcej czułości niż niejedni, przyzwoici amerykanie. I panie ze szkółki niedzielnej mogłyby się łapać za głowę na widok kusych sukienek, ostrych makijażów, tatuaży i gnatów przy spodniach. To nie zmieniało faktu, że ojciec, obejmujący swoją kształtną, na oko siedemnastoletnią, córkę, był w niej zakochany bardziej niż można sobie to wyobrazić. Nie zmieniało to też faktu, że tleniona blondynka z tapirem, przypominającym zdechłego kota na głowie, darzyła swojego męża prawdziwą czułością, gdy przypominała mu o dawce leków. Eddy czuła się trochę, jakby podglądała życie tych ludzi przez dziurkę od klucza i zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie w stanie stworzyć związek podobny do tych.
Sielankę przerwał telefon, wibrujący w kieszeni barmanki. Uciekła do łazienki. W słuchawce usłyszała roztrzęsiony głos Juica:
- Nie mogę tego zrobić, Eddy. Nie potrafię... To dla mnie za dużo. Ja nie mogę mieć go na sumieniu. – chłopak był wyraźnie spanikowany. A umysł jego rozmówczyni potrzebował chwili na ogarnięcie sytuacji. Oparła dłoń o chłodne kafelki, prosząc o wyjaśnienie:
- Jax chce udowodnić, że to Clay stoi za włamaniami. A ja nie potrafię się za to wziąć. On był dla mnie dobry. Nawet, gdy powiedziałem mu o moim związku z RICO. Nawet wtedy się ode mnie nie odwrócił. Zdradził mi pierwszemu, że zastrzelił Piney’go. Zaufał...
- Milcz! Chryste, Juice, już rozumiem, co kiedyś miałeś na myśli. Faktycznie jesteś cholernie głośny jak jesteś sam. Nie możesz się wycofać.
- Ale...
- Nie, nie ma „ale”. To, co odbierałeś jako rzekomą dobroć Claya było celowym zabiegiem. Nie widzisz tego? Chciał wpędzić cię w poczucie obowiązku, chciał cię przekabacić, bo wie jak wrażliwy na tym punkcie jesteś. Juice, ten facet ma na rękach więcej krwi niż ktokolwiek z was. Pobił własną żonę. Chciał podnieść rękę na mnie. Zrobi wszystko dla utrzymania się przy waszym pierdolonym stole. A jakbyś na to nie patrzył, nie masz wyboru. Weźże się w garść! – po tej mowie motywacyjnej w słuchawce zaległa cisza. Eddy niemal widziała, jak młody gangster opiera się o ścianę i opada na podłogę. Był wykończony psychicznie. Zjadały go wyrzuty sumienia. Ale był wystarczająco silny, by zrobić to, co słuszne. Ktoś musiał go kopnąć mocno w zadek. Ten zaszczyt przypadał jej, skromnej barmance z Austin.
- Masz rację – W końcu usłyszała to, czego chciała. – Zrobię to.
Ta dziwna rozmowa na dobre wytrąciła Eddy z równowagi. Natomiast „zamknięcie” skończyło się wraz z dwoma informacjami: Wayne Unser zabił dwóch napastników, gdy ci próbowali wtargnąć do jego przyczepy. Drugą informacją było natomiast porwanie Jaxa. Tara niemal zwariowała ze strachu i zapewnienia, że nic mu nie będzie tylko złościły ją bardziej. Dopiero Gemma, która niemal spoliczkowała synową, zdołała ją uspokoić.
- Ej, złego licho nie bierze. – Eddy kończyła właśnie karmić małego Thomasa. Widząc, jak mocno Tara ściska kubek z herbatą, nie mogła patrzeć obojętnie. Nie musiały być przyjaciółkami, by obie wiedziały, że mają jedną wspólną cechę. Obie musiały walczyć o swoich mężczyzn z klubem i resztą świata, a jednocześnie nie zatracić samych siebie. To było trudne zadanie i żadna z nich nie mogła mieć pewności, że w pewnym momencie nie skończą im się siły i nie skończy się cierpliwość. Bo ileż można toczyć walkę z całym światem? Jeśli chodzi o ukochaną osobę, na pewno długo. Takiego zdania była barmanka. I do tej pory miała wrażenie, że Tara ją popiera.
Ta jednak uśmiechnęła się tylko smutno, skinąwszy głową. Coraz częściej Tara milczała jak zaklęta. Eddy w skrytości ducha podejrzewała, że pani Teller zmienia się w kamień. Na ogół nie była paplą, ale ostatnio jej milczenie stawało się nie do zniesienia. Być może Tarze kończyły się właśnie wszelkie zapasy sił i cierpliwości? Z kolei mały Thomas zaczynał paplać w swoim języku i paszcza mu się nie zamykała. Ledwo zdążył zasnąć, a klub wrócił. Na czele peletonu kroczył młody Teller. Ulga, jaka spłynęła na obie panie była nie do opisania. Tak, jasne, ostatnio dużo się kłócili. nawet więcej niż dużo. Pomiędzy Jaxa i Eddy wdarła się kość niezgody, jaką okazał się być Juice. A mimo to, barmanka wciąż martwiła się o Prezesa. Ulga, jaką odczuła, zaskoczyła chyba nawet ją samą. Przecież nie powinna się o niego martwić. Powinna być zła i pokazać draniowi, że wciąż jest obrażona. Miał zamiar zabić Juica. Ba, zrobiłby to, gdyby Eddy go nie szantażowała. A mimo to, nie potrafiła być obojętna. Gdy widziała z jaką troską Jax całował synów i Tarę, nie mogła oprzeć się wrażeniu ciepła, rozlewającego się w jej sercu. Zostawiając szczęśliwą rodzinkę, Eddy wycofała się na dalszy plan.
- Gdzie Ortiz? – Spytała zaniepokojona szkota, nie mogąc dopatrzyć się nigdzie Juica. Mina Chibsa nie wskazywała na sukces. Zimne szpony strachu ścisnęły całe jej jestestwo. Odpowiedź jednocześnie ją uspokoiła i zmartwiła:
- Pewnie w domu. Za co ty go tak kochasz?
- A ty? – Eddy doskonale wiedziała, że Chibsa i Juica łączyła bardzo głęboka przyjaźń. Niemal na relacji ojcowsko-synowskiej. I chociaż od czasu afery z donoszeniem Juica ich relacje się ochłodziły, Chibs nadal kochał niewydarzonego Ortiza.
Eddy nigdy nie dowiedziała się, co zaszło w mieszkaniu Claya. Wiedziała tylko, że Juice znalazł dowód, ale porwanie Jaxa sprawiło, że Ortiz dał się wykiwać staremu wydajaczowi. Nikt nie raczył zdradzić, w jaki sposób. Na początku emocje były zbyt silne, a gdy te opadły, znalazło się milion spraw ważniejszych od wyjaśnienia tej zagadki.
Tego wieczoru wściekły Teller spuścił Ortizowi manto i wysłał do domu jeszcze zanim skończyli akcję. Na Claya, oczywiście, nic nie mieli. Tak więc ex-Prezes mógł wciąż zatruwać życie wszystkich bliskich Synom. Eddy nie widziała w nim tego, co sprawiało, że członkowie klubu byli dla niego łaskawi. Miała ogromną nadzieję, że Juice tym razem wywiąże się z powierzonego mu zadania i znajdzie dowód na winę Claya. To sprawiłoby, że Morrow zniknąłby z pola widzenia, a Juice w końcu zostałby oczyszczony w oczach Prezesa i reszty. Była zła. Dlatego nawet nie mogła winić Prezesa. Tym razem.
Juice był z całą pewnością najbystrzejszym z chłopaków, jeśli chodzi o technologię. Społecznie jednak... tu sprawy się komplikowały. A mimo to, Eddy po raz kolejny stała za chłopakiem murem. Nie krzyczała na niego, nie robiła mu wyrzutów. Właściwie, poza przyłożeniem do jego sinego oka mrożonego groszku, nie zareagowała na kolejną wpadkę. Akceptowała jego społeczną niedołężność. I miała w zamiarze znaleźć sposób na wkupienie Juica z powrotem w łaski klubu. W końcu to było dla niego najważniejsze.
- Skąd masz ten pistolet? Jest przedpotopowy. – Eddy zainteresowała broń, leżąca przy łóżku
- Clay. Dał mi ją w prezencie za bycie mu lojalnym... – Chłopak, wyraźnie nie w nastroju do rozmów. Ściągnął koszulkę, kładąc się do łóżka. Blondynka skinęła głową, idąc wziąć prysznic. Od wielu tygodni obiecywała sobie, że zacznie oszczędzać wodę, ale nie było to proste, kiedy strugi wody spływały z jej ciała, a głowa mogła odpocząć. Ale nie tym razem. Tym razem Eddy spędziła swoje dwadzieścia minut na intensywnym myśleniu. Żadnego marzenia, ani naśladowania wokalnych popisów Beyonce.
Gdy wróciła, miała pewien pomysł. Położyła się cicho obok Ortiza, przytulając się do jego pleców. Spał. Ale mimo to, ujął jej dłoń, ściskając mocno. Nie martw się nic, słońce. Naprawimy to... Ostatnia myśl przebiegła przez głowę Eddy, gdy zasypiała z tym postanowieniem.
Każda mała dziewczynka marzy o welonie, domku z białym płotkiem i księciu, dla którego będzie najważniejsza. To taki mały, babski sekret. Każda z nas chce być dla któregoś z Was tą jedyną. Będąc kobietą Syna sprawa wygląda nieco inaczej. Chociaż każda z nas wie, jak bardzo jest kochana musi pogodzić się z bardzo niewygodną prawdą: nigdy nie będziemy na pierwszym miejscu. Na pierwszym miejscu zawsze jest klub. Musi nam wystarczać miejsce z tyłu sceny. Kobieta, w tym świecie, jest jak sufler: zawsze ukryta w cieniu, będąca gotowa na każde skinienie podpowiedzieć tekst. Jesteśmy armią suflerek. Cichą armią, która oddałaby za każdego z Was życie. Jesteśmy Waszymi cieniami, które nie pozwalają Wam upaść. Nasze wsparcie to nasze poświęcenia, o których nigdy się nie dowiecie. Kochamy Was i przyjmujemy tą rolę. W zamian nie chcemy wiele: chcemy być tak blisko podium, jak tylko możemy. Bądźcie, moi kowboje, świadomi tego i sprawcie, żebyśmy, Wasze cienie, czuły się wyjątkowe. To dla nas dużo znaczy.
Nadal nie ma żadnego komentarza? Dziwne. Odpaliłam to ok. 10 a jest 17. Nieważne. Pierwsza najlepsza :p Lecimy z komentarzem!
OdpowiedzUsuń>Trzeba przyznać, że Synowie dobrze opiekują się bliskimi. Nie pozwalają, aby "to zło" dotknęło i ich. To kochane.
>Nigdy, w serialu i tu, nie było wspomniane o "kundelkach gangu". W pierwszym sezonie, gdy pojechali już sama nie pamiętam gdzie, ale efekt był taki, że gang wstąpił do Synów, tam roiło się od takich lasek! U nich nic nie ma? :p
>Czy te tabletki przeciwbólowe na pewno nimi były? Choć kto wie jak na kogo to działa. Na małą kobietkę to kilka piw może źle wpłynąć.
>"[...] ani romansu z Kennedym." - pierwsze skojarzenie - Myles *.* a potem orientujesz się o kogo naprawdę chodzi.
>Dobra, teraz doczytałam o tych "kundelkach" (bo piszę w trakcie czytania) i są. I są bardzo potrzebne, bo bez tego nie ma zabawy. I bez nich nie ma rodziny. Ta jest najcieplejsza, najlepsza i najczulsza. Przyznam szczerze, że podczas oglądania serialu zaczęłam się zastanawiać jakby to było mieszkać/żyć/być z takimi motocyklistami ^^
>"[...] tleniona blondynka z tapirem, przypominającym zdechłego kota na głowie [...]" - opisałaś taką typową metalową panienkę z lat 80. Lubię taki laski w opowiadaniach.
>Ten Juice jest najbiedniejszy z całego gangu. Najbardziej rozwalony emocjonalnie. Przez to potem ma kłopoty. Ciekawi mnie czy doprowadzisz do momentu, gdy siedzi w więzieniu. To był dla niego najgorszy czas, ale jestem ciekawa co wtedy zrobi Eddy.
>Tara też jest cienka emocjonalnie i to właśnie mi w niej nie pasuje. On TU nie pasuje po prostu. Martwienie się o ukochanego - ok, ale trzeba znać granice i nie dać się ponieść. On właśnie się daje ;-;
>Czyżby złość Eddy była tylko przykrywką do jej prawdziwych uczuć?
>Chibs jest kochany, dla Juica i dla Jaxa. Z resztą - dla każdego. On ma takie dobre serce. Uwielbiam go za to. Dodatkowo jest szkotem. Dla tego tak lubię, gdy o nim wspominasz. Dodatkowo ten gif ^^ ciągle się przewija na moim tumblrze. Jest po prostu przepiękny :3
>Clay... - tyle w temacie. No co się powyrabiało z nim?! Przyznam, że oglądając to od początku, preferuję tylko sezon pierwszy i tam gdzie są w Belfaście (jakkolwiek to się pisze). Wiem, że to trzeci sezon, ale lubię tylko to, gdzie są w Szkocji.
>Podobało mi się zachowanie Ed. Nie zawsze trzeba ojebywać chłopaka. Można z nim też spokojnie pogadać. Nie wolno też mu się domyślać. Tak, mówię to jako dziewczyna. Ale i mnie to denerwuje, gdy druga laska każe mi się domyślać. Eddy jednak tak nie robi, puki co ;)
Nie wiem czy krótki czy długi, ale jak na złamany palec i zmaltretowane palce, u drugiej dłoni, przez gitarę elektryczną to jest mój zajebisty wynik! See you :D
Kundelki klubu to obowiązkowa część mojego opowiadania. To nadaje ten specyficzny klimat. Wkrótce pojawi się więcej w związku z tym. A tabletki, hm... niektóre legalne prochy mają całkiem niezłego kopa. A pani doktor wie, czego potrzeba jej podopiecznej.
UsuńTak, lata 80 nie były łaskawe dla mody. Ale też jakoś lubię tamte stylizacje. Może dlatego właśnie, że były tak zakręcone?
Juice będzie wiecznymi kłopotami i na pewno jeszcze nieraz Ed będzie musiała się jakoś dopasować do jego zachowań. Szczególnie ze złością, którą rzeczywiście ukrywa pewne uczucia.
A Chibs... ojej, Chibby to taki kochany facet, że aż trudno to opisać. Ale też ma swoje minusy, o czym przekonasz się już przy następnym rozdziale.
Sezon z Belfastem rzeczywiście był dobry. Potem serial skupił się na zupełnie innych kwestiach, a do tamtej pory chodziło o te bratersko - klubowe zażyłości. I to miało klimat.
Haha, no faceci to nadal nie są telepaci. Ale kto wie, może z czasem?
O ja cię, palca połamałaś? Biedna ;< ! Życzę dużo zdrówka w takim razie. I dużo wytrwałości przy tym do grania.
Pozdrawiam ;)
A odpowiem sobie, bo w internetach (jak ja nie kocham tego sformułowania z powodów polonistycznych) cicho ;)
UsuńKto by nie kochał kundelków, a w rokowych zespołach groupie? To nieodłączna część czegoś co dzieje się w latach od 60 do 90 lub ma taki klimat.
Nigdy nie miałam zjazdu po czym lub odlotu. Może to lepiej? Ale jeśli rozluźniło to Ed, to raz nie zaszkodzi ;>
Szalone były te lata. Swoją drogą --> szalone lata 70 to serial, ale pewnie już o nim słyszałaś. Wszystko co było od 60's do 90's miało swój szalony i zakręcony klimat. Nadal jednak nie wiem co było spoiwem tych wszystkich dekad. Coś je łączyło.
Ciekawi mnie jakie minusy będzie miał Chibs. Nie umiem ich wymienić. Ale nikt nie jest idealny. Dobra, miał jedną słabość - do komendantki w ostatnim sezonie, bodajże. Na szczęście z nią skończył.
Tak, inne kwestie zostały poruszone. Przede wszystkim "po trupach do śladu", "krew się przelała i ginie człowiek za człowiekiem" i inne kłótnie. Według mnie za mało było tam pozytywnych emocji. Przydałyby się.
Jak to powiedział pewien ktoś "za to powinno się zabijać kobiety" i mimo iż nią jestem, zgadzam się. Nie, nie daje takich zagwozdek facetom :p
Siatkówka to mordercza gra, nie polecam. Co prawda prawa ręka, ale pisać daję radę. Lipy nie ma. Powolutku staję się Slashem jeśli chodzi o gitarę ^^ Kto by nie chciał zostać Panem Hudsonem? B)
Swoją drogą: Wesołych Świąt! Jutro wigilia! Wytrwałości na studiach! I fajnego faceta, aby nim nadal był, albo dopiero będzie. Powodzenia w pisaniu. I spotkania Charliego Hunnama ;D
Uwielbiam określenie "internety"! xD
UsuńTak, zgadzam się z Tobą. Fenomen groupie, ale takiej prawdziwej, a nie po prostu puszczalskiej, fajnie był opisany w Californication. Bardzo mi się podobało. A też racją jest to, że coś w dekadach, chociaż były każda inna, i każdą wyznaczało coś innego, jest jakiś wspólny mianownik. Może bunt? Teraz żyjemy w bardzo, wbrew pozorom, luźnym społeczeństwie. Kiedyś szczytem ekstrawagancji było spięcie przez dziewczynę włosów wysoko, jakiś czas potem szokowało noszenie spodni, później wolny seks, później irokezy, a potem bycie...klonem Kurta. Może chodzi o złamanie konwenansów? A w naszych czasach jest ich tak niewiele, że ciężko stworzyć trend, który zdefiniuje dekadę. Czy to muzyczny, czy to modowy, czy też lifestylowy. Po prostu nie jesteśmy już w stanie się buntować i wyróżniać, jak swojego czasu Lennon, jak później Ozzy, czy Axl. No i, inna sprawa, nie mamy na tą chwilę tak silnych osobowości. Albo ja ich nie widzę. Bo sorry, ale nie uznam za definicję teraźniejszej popkultury laleczki na sznurkach wytwórni bez większego talentu, czy pomysłu na siebie. (nie będę wymieniała moich ulubieńców z imienia i nazwiska, bo za chwilę ktoś mógłby mnie zagryźć).
Co do minusów Chibsa, musisz poczekać. Ale wszystko zostanie podane Ci do oceny. Wszystkim czytelnikom, to znaczy. Może to, co ja odebrałam jako negatywne wcale dla was nie będzie takie?
I tak, też się zgadzam ze zbyt małą ilością pozytywnych emocji. Stąd staram się też takie tutaj przekazywać.
Hahaha, jak najbardziej. Ja sama dostaję białej gorączki, kiedy ktoś każe mi się domyślać, o co chodzi, więc na pewno nie kazałabym nikomu zgadywać, co mam w głowie (inna sprawa, że każdy kto by tam zajrzał już nigdy nie byłby tą samą osobą ;DDDD).
Uuuuuuuuuuuu, masakra. Jako osoba ułomna ruchowo zdecydowanie mogę sobie wyobrazić ten murder on the dancefloor. Współczuję i mam nadzieję, że szybciutko łapa wróci do zdrowia. Chociaż inspiracja Slashem na pewno jest wspaniała, to jednak wolałabym, żebyś nie miała uprzykrzonego życia przez takie wypadki ;D
Dziękuję za wspaniałe życzenia! Zwłaszcza ostatnie ^^. Tobie również wszystkiego, co najlepsze życzę. Wytrwałości w swoich pasjach i, żebyś miała ich jak najwięcej, bo to ubogaca życie. Dużo szczęścia, bo zawsze się przyda i miłości, bo jednak jest jakoś dzięki niej bardziej kolorowo. I, żeby w Twoich żyłach dalej płynęła najlepsza muzyka! <3.
Ale spodobała mi się taka rodzinna atmosfera tego "zamknięcia". Naprawdę fajnie to opisałaś, musiało być grubo xd A Eddy zaskoczyła mnie swoją reakcją na widok Jaxa. Łączy ich naprawdę skomplikowana relacja. Cieszę się jednak, że wspiera Juice'a i zawsze przy nim jest. Nie jest łatwo być dziewczyna gangstera, co idealnie opisałaś na końcu. Nie mam pytań, rozdział idealny i czekam na rozwój akcji z Clay'em.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Świątecznie się aż zrobiło od tej rodzinnej atmosfery xd. Relacja Eddy i Jaxa przejdzie jeszcze niejeden zakręt, bo to jest przede wszystkim relacja nieokreślona. Żadne z nich (ani ja ;D)nie wie, czym to tak naprawdę jest. Myślę, że kobieta nie wie na co się pisze, zostając dziewczyną gangstera, a Eddy stara się po prostu być jak najlepsza. Ale jak zobaczysz, nie zawsze się to udaje. Cieszę się, że Ci się podobało.
UsuńCałusy ;*
znowu nawalam, bo się pojawiam i znikam, a potem znowu się pojwiam. tyle że po czasie. XD
OdpowiedzUsuńco nie zmienia faktu, że Twoje opowiadania są chyba w tej chwili jednymi z niewielu, które w ogóle jeszcze odwiedzam. bo się nie psują i są tego warte :D
__________
Eddy dzisiaj udowodniła, kto w tym związku ma więcej jaj. jestem ciekawa, czy w pewnym momencie to bycie suflerką nie zmieni się w bycie niańką [albo czy już się w to nie zmieniło], ale jedno jest pewne: relacja Juice - Eddy nigdy nie będzie normalna.
no i sytuacja z Jaxem. fakt, ostatnio jest między nimi burzliwie, ale widać, że Klub jednak robi swoje – cokolwiek by się nie działo, każdy z jego członków ma za sobą solidny mur, o który może się oprzeć, kiedy zabraknie mu sił.
frustrująca jest za to sytuacja z Clayem. trzeba by przyskrzynić dziada i tyle, tylko że Ortizowi się zebrało na płacz... grr. z drugiej strony, jest to doskonały przykład tego, jak odrobina wsparcia i kawałek zalanego wódą miejsca na świecie mogą zmienić życie jednego człowieka, który po prostu chciał dokądś przynależeć.
pozdrawiam i wesołych życzę,
Hagiri
:))
Ważne, że wracasz za każdym razem. Stęskniłam się trochę za Tobą ;P
UsuńI bardzo, ale to bardzo mi miło, jeśli uważasz, że mój blog trzyma poziom. Ta historia jakoś tak mnie wciągnęła, że ciągle mam nowe pomysły. Czasem nie mam możliwości, albo zdolności opisania ich tak dokładnie, jakbym chciała, ale wciąż dopisuje dalsze rozdziały.
No cóż, to ciekawa teza, co do Eddy i Jaxa. Ale tak, masz rację. Ich relacja nie jest do końca normalna. Ale zauważ, że Eddy jest do tego przyzwyczajona. Całą młodość zajmowała się kompletnie niewydarzoną matką. To chyba taki problem z dzieciństwa.
Klub musi robić swoje. Jakby przestali się o siebie troszczyć to mogliby się w ogóle rozstać. Chociaż pomysł tak silnej więzi między nimi jest czymś, co do mnie bardzo przemawia ;)
Poczekaj, poczekaj. Gdzie diabeł nie może, tam Eddy pośle ;> jeszcze wszystko się ułoży. Nie wiem tylko, czy do końca tak, jak sobie to dziewczyna zaplanuje, ale na pewno się za to też wiedzieć.
Pozdrawiam. I wesołych Świąt, całusy!
ja Ci dam "nie mam [...] zdolności"! to kto jak nie Ty, hę? ;>
Usuńfakt, Eddy ma to od dzieciaka. ale sobie radzi i to najważniejsze.
btw.1.: napisałaś coś, co, moim zdaniem, stanowi esencję prawdziwego pisania – mianowicie to, że historia jakoś tak Cię wciągnęła. uważam, że nie ma nic piękniejszego ze strony autora niż bycie wkręconym w świat, jaki wykreował. serio, w ten sposób tworzy się coś, co naprawdę warto czytać, bo nie jest stworzone tylko po to, żeby se gdzieś tam na wattpadach czy bloggerach wisieć i żeby staty się zgadzały.
btw.2., chyba nie muszę pisać, że to zdjęcie w rubryczce "Merry Christmas" niezwykle do mnie przemawia? XD
O, daj spokój. Chodzi o to, ze nie wszystko da się opisać tak, jak ja bym to chciała. To mnie frustruje.
UsuńChyba właśnie o to chodzi, żeby sobie radzić właśnie.
Taaaak, tu się zgadzam. Uwielbiam ten moment, kiedy historia mnie wciąga i jestem w stanie wymyślić jej dalszą część, patrząc na konkretne aspekty oczami moich bohaterów.
Haha, zrobiłam je z myślą o Tobie ;P kiedyś się trochę bawiłam photoshopem i lubię sklejki robić xd.