poniedziałek, 23 maja 2016

28. Just like a pill


I can't stay on your life support,
There's a shortage in the switch,
I can't stay on your morphine,
'Cause it's making me itch
I said I tried to call the nurse again
But she's being a little bitch,
I think I'll get outta here, where I can

Run just as fast as I can
To the middle of nowhere
To the middle of my frustrated fears
And I swear you're just like a pill
Instead of makin' me better,
You keep makin' me ill

Gdy Jax otworzył oczy, słońce już wysoko stało na horyzoncie. Z kuchni czuć było kawę, a w salonie grało radio. Gangster wstał z łóżka, przeciągając się rozkosznie. Nie rozumiał, dlaczego jego mięśnie były tak strasznie obolałe, jakby trząsł się cała noc, jak w gorączce.
- Tara? Skarbie? – pytanie Jacksona odbiło się głuchym echem od ścian domu. Na stole dostrzegł kartkę, zapisaną pismem chylącym się raz w lewo raz w prawo. To nie było skrupulatne, malutkie pisemko, którym posługiwała się jego żona.
„Pojechałam porozmawiać z Wendy. Zadzwonię wieczorem. Nie rób głupot.
xo, Eddy.”
O Boże... Wszystko wróciło. To nie Tara owinęła go kocem i ściągnęła mu koszulkę w nocy. To nie Tara zaparzyła rano kawę i włączyła radio. To Ed. Była tu całą noc. Nie było za to Tary. Nie było też Abela, ani Thomasa. Całe jego szczęście odeszło. Ogromny ciężar, który na te krótkie minuty opuścił barki Prezesa, znów powrócił i przygniótł go do ziemi tak mocno, że prawie się przewrócił. Z kubkiem czarnej kawy poszedł zajrzeć do pokoju synów. Chłopcy byli całym światem Tellera. A to, że nie było już ani dzieci, ani ukochanej pani doktor było tak abstrakcyjne, jakby działo się we śnie. A jednak już nie śnił. Prezes żył własnym koszmarem.



Eddy zdawała sobie z tego doskonale sprawę. Postanowiła więc dojść do osoby, którą uważała za ostatnią deskę ratunku. Nie sądziła, że Tara odwali aż tak wielką głupotę i wyrwie serce Tellerowi. W dodatku, jej zniknięcie mogło wskazywać na to, że Tara poszła na ugodę z prokurator, która z całą pewnością proponowała jej Program Ochrony Świadków. A jeśli się na to porwała, Eddy musiała zrobić wszystko, by ją od tego odciągnąć. Po co? Po to, żeby uratować kretynce życie. Jax i reszta rozstrzelają ją  bez namysłu, jeśli będą mieli dowód na jej kapowanie. Wystarczający bigos narobiła łamiąc serce mężowi, ale skoro Eddy obiecała, to musiała dotrzymać słowa – posprząta bałagan, który narobiła doktor Knowles. Z takim postanowieniem barmanka stanęła pod drzwiami mieszkania Wendy.
Okolica niskich budynków po cztery apartamenty na jeden domek była wyjątkowo cicha, trawniki zaś przystrzyżone, a ściany domów świeżo malowane na spokojny, brzoskwiniowy kolor. Idealne gniazdko dla porządnego amerykańskiego obywatela, albo nawróconej amerykańskiej ćpunki-uzdrowicielki innych wraków człowieczeństwa. Wchodząc po metalowych schodach pod odpowiedni numer Eddy zastanawiała się, jak zacząć rozmowę, lecz gdy zobaczyła pozłacaną szóstkę nad drzwiami mieszkania, skończyło się myślenie, a do gry weszło działanie na automacie. Zaczęła walić w drzwi, jakby się paliło. Wendy otwarła jej po długiej chwili i zachęcie w postaci okrzyku:
- Casey, ty tchórzu, wiem, że tam jesteś! Otwieraj, albo odstrzelę pierdoloną klamkę!
Gdy w końcu Wendy otworzyła, Eddy popchnęła przestraszoną na śmierć kobietę na ścianę i zamykając za sobą drzwi, złapała ją za gardło. Wendy nawet nie próbowała oponować – tylko patrzyła wielkimi oczami, pełnymi strachu i bezsilności.
- Gdzie ona jest?! – warknęła Eddy. Wendy nie odpowiedziała, tylko potrząsnęła głową, zaciskając usta w wąską linię. Pieprzona ćpunka. Barmanka odepchnęła kobietę i przyłożyła zaciśnięte pięści do głowy.
- Zdajesz sobie w ogóle sprawę, co narobiłaś?
- Ona musiała uciec. Nie było innego wyjścia, tu chodziło o chłopców. To jedyne, co mogłam zrobić dla mojego syna. Nie zrozumiesz tego, Eddy. Nie jesteś matką. – Wendy opadła ciężko na kanapę, odpalając papierosa. Barmanka spojrzała na nią wybałuszonymi oczami, robiąc się na przemian biała i czerwona. Była bliska wybuchu, ale Wendy powtarzała swoje mądrości jak mantrę, nie zważając na Eddy.
- Musiałam go ochronić. Musiałam wziąć udział w tej szopce z ciążą. I potem, nie mogłam nic powiedzieć. Dla mojego małego synka, żeby nie żył w ten sposób. Nie chciałam, żeby uciekała. Próbowałam ją zatrzymać, ale zagroziła mi pistoletem.




 No i chuj. Cały spokój ducha i gryzienie się w język nic nie dało. Walnęła dłońmi w stół i uniosła rozgorączkowane spojrzenie na Wendy.
- Przestań pierdolić. Jedyne, co udało ci się zrobić, to pomóc Tarze wydać na siebie wyrok. I na siebie również. – Papieros w ustach Wendy zwisał idiotycznie, a ona sama zastygła, jakby dopiero zdała sobie z tego sprawę.
- Serio? Serio, Wendy? Teraz się zorientowałaś, że Jax się wścieknie? Będziesz jego pierwszym przystankiem w poszukiwaniach. A wiesz, że on nie ma dla ciebie ani krzty ciepłych uczuć, więc czego się spodziewałaś? Gratulacji? Powiedz mi, czy Tara miała jakąś ugodę z tą cała Pattinson, Patterson, czy jak jej tam?
- Z prokuratorką? Tak... coś jej tam proponowała, a teraz, kiedy sprawa z Otto stała się gorąca, to może być jej jedyne wyjście.
- I nie przeszło ci przez myśl, żeby ją od tego odciągnąć? Żeby oszczędzić swojemu synowi utraty drugiej już matki?
- Jakby uciekła, zaszyła się w mysią dziurę i skorzystała z POŚu, to żyliby cali i zdrowi daleko stąd. To dla mnie najlepsze i jedyne wyjście.
- Zachowujesz się jakbyś znała Jacksona od wczoraj. Znajdzie ją choćby wyprowadziła się na jebaną Atlandydę. Jaki układ zaproponowała jej Patterson? – widząc, że Wendy nie jest chętna do współpracy, Eddy wściekła się jeszcze bardziej. Złapała kobietę za ramiona, potrząsając nią.
- Wendy, staram się uratować ci życie! Na jaki układ ma iść Tara?! – W tym momencie była pani Teller pękła. Jej oczy zaszkliły się, a dłonie zaczęły drżeć.
- Tara miała wydać klub w zamian za POŚ, jakoś miało to związek z Bobbym, i za dowód miała dostać uniewinnienie w sprawie Otto. Uciekła w stronę Oakland, ale nie wiem więcej, naprawdę.
Eddy westchnęła ciężko, ucałowawszy roztrzęsioną kobietę we włosy. Zelżyła uścisk na jej ramionach, prostując się. Wytarła ręce w tylne kieszenie spodni i skinęła głową. Wierzyła Wendy. Tara nie byłaby na tyle głupia, by zdradzać swój plan komuś tak słabemu jak Wendy Casey. Eddy skierowała się w stronę drzwi, gdy rozbita, złamana matka dodała zmęczonym tonem:
- Przepraszam... Ja robiłam to dla Abela. Kocham go... Nie chcę za to umrzeć. Boję się...
- Nic ci nie będzie – odpowiedziała barmanka. – Obiecuję, nikt nie zrobi ci krzywdy. – Te słowa chyba trochę uspokoiły Wendy, bo jej ręce trzęsły się odrobinę mniej, chociaż gdy Eddy opuszczała jej mieszkanie, słyszała jak szlocha. Barmanka założyła na nos okulary przeciwsłoneczne, wyciągając z torebki telefon. Chciała zadzwonić do Jaxa, ale telefon zaczął wibrować jej w dłoni. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Lyli, co nieco zaskoczyło Eddy i jednocześnie zmroziło jej serce, bo pamiętała jak aktorka wyglądała ostatnim razem, gdy się widziały.
- Lyla, co się dzieje?
- Przyjedź koniecznie do Diosy. Chodzi o Juica. Bardzo cię potrzebujemy.
- Jasne. Będę za dziesięć minut. – Nie pytała o więcej. Wsiadła w swojego starego cadillaca i, wyciskając ze staruszka ile mogła, popędziła w stronę Diosy Norte, klubu Nero Padilli.





Wydawało się, że w ekskluzywnej agencji eskort biznes działał jak co dzień, i Eddy już miała się zdenerwować za niepotrzebny chaos, kiedy zobaczyła Lylę. Blondynka potruchtała do niej na swoich szpilkach z platformą, wyglądając już o niebo lepiej niż po przygodzie z Irańczykami.
- Chodź, szybko. – pani Winston szepnęła jej do ucha, biorąc przyjaciółkę za rękę. Zaprowadziła ją do pokoju masażu, który śmierdział wymiocinami. Na podłodze, w kłębek zwijał się nagi Ortiz. Eddy dopadła do niego, sprawdzając, czy z chłopakiem jest jakiś kontakt.
- Juice, spójrz na mnie. Hej – klepnęła go w policzek – Juice, słyszysz mnie?
- Przepraszam... – niewyraźny bełkot wydostał się z ust chłopaka, a jego oczy przewracały się niebezpiecznie w jedną i drugą stronę.
- Słyszałam dziś zdecydowanie zbyt wiele przeprosin. – mruknęła Eddy, próbując podnieść Ortiza. Lyla przyglądała się temu z niemym przerażeniem. – Co tu się stało? I... pomogłabyś?
- Och... no tak. Oczywiście. – Dziewczyna kucnęła przy parze, próbując wraz z Eddy postawić Juica na nogi. Ten był jednak na wpół przytomny i nie za bardzo ogarniał pracę własnych kończyn.
– Przyjechał tutaj taki smutny, przybity i jakiś taki... biedny. Był tu jako klient, nie Syn. Przyprowadziłam go tu i sprowadziłam dla niego dziewczynę... Wybacz, ale wydawało mi się to poprawne, no wiesz, biorąc pod uwagę, że powiedział mi, że się rozstaliście...
- Jeszcze raz mnie ktoś przeprosi, to zabiję. Jakim cudem od lodzika znalazł się w takim stanie? – Eddy i Lyla rzuciły bezwładne ciało Juica na łóżko, układając go w pozycji leżącej i przykrywając kocem. Lyla kontynuowała opowieść z lekką zadyszką, gdy sięgała po butelkę z wodą mineralną.
- Zanim przyszła dziewczyna, którą dla niego wybrałam, naćpał się tabletek przeciwbólowych. Ukradł je Bobby’emu. Gemma go odratowała: włożyła mu palce w paszczę, ale potem musiała iść i ja też. A Nero wybiegł z jego pokoju wściekły i nie wiem, gdzie zniknął. Wiem, że to dla ciebie trudna sytuacja, ale nie wiedziałam do kogo zadzwonić.
- Bardzo dobrze zrobiłaś, kochanie. Zajmę się nim. Dziękuję ci bardzo. – Eddy usiadła na brzegu łóżka, poprawiając koc na ciele byłego narzeczonego. Lyla uścisnęła ramię przyjaciółki, wycofując się w stronę wyjścia. Musiała wracać do pracy.



Eddy nie mogła uwierzyć w to, w jak ekspresowym tempie wszystko się jebało. Pilnowała Juica, krążąc po uroczym pokój schadzek w tę i z powrotem. Obgryzła już chyba cały lakier z paznokci, pomiędzy jednym sprawdzeniem, czy Ortiz oddycha a drugim. Gdy była już niemal pewna, że chłopakowi nic nie grozi, usłyszała okropny hałas. Jakby ktoś urządził sobie koncert perkusyjny na garnkach. Zaniepokojona Eddy wzięła spluwę z tylnej kieszeni dżinsów Juica i, odbezpieczywszy ją, poszła w stronę rumoru, mijając niespostrzeżenie Happy’ego, który przekonywał Gemmę, że nie ma powodu, by się pakować do kuchni.
Wszedłszy do kuchni zastała naprawdę zdumiewającą scenę. Jax Teller i Nero Padilla wymieniali ciosy, rzucając sobą po całym pomieszczeniu, stąd wydobywał się ten straszny hałas. Eddy wybałuszyła oczy i zabezpieczyła broń, chowając ją do kieszeni. Rzuciła się w stronę mężczyzn niemal w tym samym momencie, w którym do kuchni wparowała Gemma. Najwyraźniej Happy nie miał na tyle siły przebicia, by przekonać kobietę do pozostania z dala od tego zamieszania.
- Wystarczy! – wrzasnęła Gem, odciągając Nero za ramię. Eddy, z pomocą Happy’ego, zaciągnęła Jacksona w drugi kąt pokoju.
- Kłamca! – Nero miotał się ze złości, rzucając inwektywami w stronę Prezesa. Jax charczał przez zaciśnięte zęby, trzymany w pasie żelaznym uściskiem Eddy. Happy podtrzymywał go pod ramię, by mężczyzna się nie wyrwał, jednak barmanka miała tak mocny chwyt, że Teller delikatnie się dusił.
- Zrobiłem to, co musiałem. Nic więcej.
- Zdradziłeś mnie, kłamco. Zabiłeś niewinną dziewczynę. Taka jest twoja wizja sprawiedliwości? Byliśmy jej winni opiekę. To przez was jej syn dostał do ręki broń. A ty zabiłeś ją ręką swojego najbardziej niezrównoważonego człowieka. Nie dosyć, że zabiłeś Dar, to zniszczyłeś Ortiza. Niektóre rzeczy przychodzą do ludzi jako karma. Za twoje morderstwo uciekła Tara...
- Nero. Stop. – zaprotestowała Eddy, ścisnąwszy mocniej bluzę Jaxa, bo ten poruszył się niespokojnie, ugodzony słowami przyjaciela. To nie było sprawiedliwe stwierdzenie, chociaż Eddy wcale nie popierała tego, co stało się z Darvany.
- Ty nie jesteś lepsza. Wiedziałaś o wszystkim. Byłaś przy tym i zgrywałaś adwokata diabła. Dwulicowa puta*! – Nero splunął na podłogę, ale wstrząśnięty przez Gemmę, uspokoił się. Wziął głęboki oddech, spoglądając na oboje innym wzrokiem.
- Nie wolno ci tak mówić. – napomniała go Gem.
- Nie, on ma rację. Powinnam była coś powiedzieć. Powinnam była wybić im z głowy ten pomysł. To by wiele mogło zmienić – Głos Eddy zawahał się na samo wspomnienie jej zniszczonego związku. W końcu to właśnie ta sytuacja ostatecznie przelała czarę goryczy. Jax też o tym widział. Barmanka puściła go, wkładając ręce w kieszenie. Prezes dotknął jej ramienia, czując się winny, jednak dziewczyna odrzuciła jego współczujcie, strącając rękę ze swojego ciała. Odezwała się z nową siłą i rzeczowością w głosie.
- Ale tego nie zrobiłam. Przeprosiny na nic się nie zdadzą, więc pozostaje mi tylko zrobić wszystko, żeby to wszystko naprawić. A wasza bijatyka w niczym nie pomoże. Weźcie się w garść i doprowadźcie do porządku. Sprawdzę, co u Ortiza. – Barmanka podała Nero szmatę, by otarł twarz z krwi i poszła do sypialni Juica. Chłopak wciąż spał. Okryła go kocem, sprawdzając oddech. Był równy i spokojny. Teraz musiał odpocząć.



Dziewczyna usiadła w loży w barze, licząc na chwilę spokoju. Oparła dłonie na kolanach, wbijając wzrok w pluszową wykładzinę na podłodze. Tę chwilę rozmyślań przerwał Happy, pojawiając się nagle tuż obok dziewczyny.
- Byłaś bardzo dzielna, Eddy. – powiedział pokrzepiająco, gładząc jej plecy z braterską czułością. Barmanka uśmiechnęła się blado, unosząc spojrzenie na wytatuowanego mężczyznę.
- Dzięki, kochanie. – Happy nie zabawił długo, chciał tylko podnieść ją na duchu, ale miał swoje sprawy na głowie. Całą rozmowę słyszała jednak Gemma, która po chwili podeszła do stolika, kładąc przed Eddy setkę whisky, a drugą położyła obok, siadając na skórzanym siedzeniu.
- On ma rację. To, co zrobiłaś, było bardzo dojrzałe. Klub potrzebuje więcej takich posunięć, jak twoje. To może być duża przysługa dla nich obojga.
- Z przysług klubowych, to ty jesteś królową, Gemma. Ja po prostu staram się znaleźć choć odrobinę sprawiedliwości w tej gównianej sytuacji. Wszystko miało być tak kolorowo, tak sprawiedliwie, ładnie i sielankowo. A wszystko się posypało. – Szkło z alkoholem powędrowało do ust dziewczyny, a jego zawartość za jednym zamachem znalazła się w jej żołądku. Miało pomóc. Nie działało.
- Wiem, że za lojalność wobec klubu i wobec Jaxa zapłaciłaś bardzo wysoką cenę. Przykro mi z tego powodu i jeśli będę mogła cokolwiek dla ciebie zrobić...
- Nie, błagam, nie. – Eddy uniosła dłoń, by uciszyć królową motocyklistów. Nie mogła znieść litości. – Setka wódy była wystarczająca. Naprawdę, pozbieram się. Po prostu nie mogę znieść twojego współczucia. Nie jestem tak żałosna.
- Nie jesteś wcale żałosna. Jesteś godna podziwu, panno Conway. – Gemma ucałowała jasne włosy Eddy, nie chcąc mówić, że są niemal identyczne. Ale taka była prawda. To widział już Jax, kiedy barmanka walczyła o Juica. Teraz widziała to sama Gemma. Obie były oddane do cna, obie silne i obie nie potrafiły znieść bycia traktowane jak słabe istoty. Litość odbierała im godność. Nadejście Jaxa przerwało rozmowę i zapoczątkowało kolejną zmianę przy loży Eddy. Musiało wyglądać to naprawdę komicznie, kiedy kolejna osoba przysiadała się, by porozmawiać z najeżoną barmanka. Ona sama nie potrafiła zignorować komizmu tej sytuacji.
- Boże, czuję się jak Ojciec Chrzestny.
- To, co zrobiłaś tam... – zaczął Teller, jednak Eddy pokręciła głową. Nie miała ochoty na przeprosiny, wyrazy wdzięczności czy cokolwiek takiego. Miała do Prezesa konkretną sprawę i to nią chciała się zająć.
- Skończ. - Eddy uniosła dłonie, chcąc zmienić temat na mniej krępujący jej upośledzoną emocjonalnie osobę. - Jax, widziałam się z Wendy. Mam informacje, które mogą ci się przydać. Ale zanim ruszysz na wielkie poszukiwania, proszę cię, nie rób głupot. Nie działaj pod wpływem impulsu.
- Z twoich ust brzmi to wyjątkowo nienaturalnie – zauważył blondyn z kwaśną miną, opierając się o skórzaną kanapę.
- Tym bardziej powinieneś mnie posłuchać. Wendy sprzedała mi trop, że Tara może współpracować z Patterson. Za POŚ* . Miałoby to mieć związek z Bobbym. Gemma mówiła, że Tara go łatała, prawda? Jeśli wzięła kulę, to ma dowód.
- Co?! – Jax zacisnął dłonie w pięści.
- Spokojnie. Poczekaj. Jeśli by was sprzedała, Bobby już dawno byłby w areszcie. Musisz postępować teraz mądrze.
- Zacznę od odrąbania głowy mojej jebniętej byłej.
- Nie zrobisz tego. – Eddy z przekonaniem pokręciła głową. Ujęła pusty kieliszek w dłonie i kontynuowała, wpatrując się w szklane naczynie. – Jeśli ją skrzywdzisz, Tara będzie miała potwierdzenie swoich najgorszych obaw. To na pewno popchnie ją w ramiona wymiaru sprawiedliwości i będziesz miał pozamiatane. Jeśli chcesz ochronić Bobby’ego musisz jej pokazać, że nie ma się czego bać. Wendy jest nietykalna, bo to nasza karta przetargowa, stawiająca cię w świetle rozważnego i stonowanego ojca i męża, który zachowuje spokój nawet w obliczu zdrady. Poza tym, ona sama wymierza sobie największą karę za to, co zrobiła. Jeśli chodzi o Tarę, przede wszystkim musisz przekonać ją, żeby oddała ci dowód. Jej wyjazd to raczej coś w rodzaju potrzeby ciszy i spokoju do przemyśleń. To twoja jedyna szansa.



Jax słuchał przyjaciółki jak zaczarowany i nie mógł się z nią nie zgodzić. Chociaż najchętniej zrobiłby krwawą łaźnię obu swoim ex, wiedział, że nie mógł. Chciał odzyskać chłopców i ochronić klub. Skinął głową, opierając ręce na kolanach.
- Mam ją przekonać do powrotu?
- Do bezpieczeństwa. Jeśli pokażesz jej, że nic jej nie grozi, Tara wróci. I odzyskasz chłopców. Może odzyskasz i ją.
- Między mną, a Tarą wszystko jest skończone. Okłamała mnie zbyt wiele razy. A ja nie potrafiłem być mężem, jakiego potrzebowała. Spróbuję sprowadzić ją do Charming, ale na moich zasadach. Wiesz, gdzie może być?
- Nie wiem. Ale wiem, kto może wiedzieć: Lowen. – podsunęła Eddy. Jax zerwał się na równe nogi, czując się przekonany do racji przyjaciółki. Podziękował jej gorąco i zniknął, zostawiając dziewczynę samą w takim samym odrętwieniu, w jakim ją zastał.
Eddy nie wiedziała jak długo siedziała nad pustą szklanką po whisky. Nie wiedziała też za bardzo o czym rozmyślała. Właściwie to o wszystkim i o niczym. Ale przede wszystkim, starała się odpędzić od siebie tą zimną, straszną kreaturę, która znów ją nawiedziła. Tym razem w środku dnia, w burdelu Diosa. Robiła się bezczelna, bo zazwyczaj nawiedzała ją jedynie w nocy, kiedy nikt nie mógł jej zobaczyć. Lodowaty dreszcz podniósł wszystkie włoski na ciele Eddy. Potarła dłońmi ramiona, rozglądając się jakby przestraszona. U wejścia do baru pojawił się Chibs. Podszedł pewnym krokiem do barmanki, okrywając ją swoją skórzaną kurtką. Wyglądała jakby owiewał ją lodowaty wiatr i podobnie się czuła, więc przyjęła prezent z wdzięcznością. Wiatr ten miał ustać, gdy Irlandczycy wysadzili klub, ale najwyraźniej oślizgłemu potworkowi, który pełznął po skórze Eddy tego było mało. 
- Szukałem cię. – odezwał się Chibs, opierając się o stolik. Eddy uniosła głowę, zaniepokojona, pytając:
- Coś się stało?
- Nie, wszystko pod kontrolą. – Szkot machnął ręką na znak, by dziewczyna nie martwiła się niepotrzebnie. Ale nie rozumiała, dlaczego w takim razie mogła być poszukiwana. Nim zdążyła jednak zadać pytanie, do baru wparował Tig.
- No, tu jesteś. Już myślałem, że spakowałaś manatki i uciekłaś od nas.
- Jestem na was skazana.
- Ja to bym się chętnie skazał na samego siebie, ale groziło mi tylko 25 do dożywocia. – zaśmiał się gangster, siadając z impetem obok barmanki. Założył nogę na nogę, strzelając palcami. Obaj panowie zauważyli, że Eddy nie wygląda najlepiej. W dodatku, na pewno domyślili się, że musi czuć się mocno rozbita.
- Wiesz, mała, jakbyś chciała pogadać, albo... no wiesz, poryczeć, to się nie krępuj. – Tig nie przyjął do wiadomości protestów Eddy. - Nie zawsze trzeba zgrywać twardzielkę. Ja sobie czasem lubię popłakać.
- Ty ryczysz cały czas, jak niemowlę. – Chibs przewrócił oczami i usiadł z drugiej strony dziewczyny, biorąc jej dłoń w swoją. – Wiemy, że to wszystko, co się wydarzyło w ostatnich dniach było popieprzone, a w dużej mierze to właśnie na ciebie spadł cały ciężar tej lawiny gówna. Doceniamy, że jesteś nam taką pomocą, ale chcielibyśmy się odwdzięczyć.
- Nawet podając ci chusteczkę. – dodał Trager, uśmiechając się pod swoją absurdalnie muszkieterską bródką.
- Dziękuję wam bardzo. Wystarczy mi wasze wsparcie. – odparła barmanka, naprawdę doceniając to, że ktoś jednak zwrócił na nią uwagę w tej całej szamotaninie. – Ale jeśli mogę was o coś spytać... Co dalej? Co stanie się z Juicem? Tarą? Co z nami? – Na te pytania obu gangsterom zrzedła mina. Nie byli przygotowani na to pytanie, a oczywistym było, że Ortiz zdradził Tellera, wyśpiewując prawdę o Darvany Padilli i mogło skończyć się to tylko źle lub bardzo źle.




- Już raz dostał szansę. Nie wiem, czy Jaxowi starczy wielkoduszności po raz drugi. A jeśli tak, to tylko ze względu na ciebie. – Szkot odpalił papierosa, częstując towarzystwo. Wkrótce cała trójka zniknęła za zasłoną dymu.
- Najlepiej dla Ortiza byłoby, gdyby oddał kamizelkę i odszedł. Jax nie musiałby podejmować żadnej decyzji poza pozwoleniem na odejście i nikt nie oczekiwałby od niego, że jako Prezes, ukarze niewiernego członka. – zauważył Tig, ale Eddy szybko rozwiała wątpliwości, co do tego wyjścia.
- To się nigdy nie stanie. Juice za bardzo kocha klub. A nawet jeśli się znienawidził przez to, co tu robi, nie ma nic innego...
- Ej, ej, posłuchaj, na pewno będę wnioskował u Jaxa, żeby mu odpuścił. Pogadam z nim. – Chibs zapewnił barmankę, a jemu mogła wierzyć. W końcu on też swojego czasu był blisko z Ortizem, traktował go jak syna.
- Wszystko się ułoży. – dorzucił swoje trzy grosze Tig. – Tara nas nie wsypie. To nasza kobieta. Może ma chwilowo mętlik w głowie, ale nie zdradzi. A nawet jeśli... Jax jakoś się pozbiera i odzyska chłopców. Każdym możliwym sposobem. A my dalej będziemy trzymać to wszystko w kupie aż wyjdziemy bardziej na prostą.
- Myślicie, że Jax może ją zabić?
- Jeśli będzie musiał. – zawyrokował Wice Prezes, dogaszając papierosa. Ta wizja wydawała się Eddy wyjątkowo ponura. Jeśli Teller będzie zmuszony zabić własną żonę nic już nie będzie takie samo. Nigdy.
- W tym całym zamieszaniu nie zapomnij o sobie, Ed. Robisz dla nas tak dużo, że czasem mam wrażenie, że nie pamiętasz o sobie. Nie bądź dla siebie za surowa. Rozpadł się twój związek. Dobrze widzieć, że nie histeryzujesz, ale czasem dobrze spuścić z siebie ciśnienie. – Trager objął Eddy ramieniem, bardzo niefortunnie wbijając palce w jej żebra, co spowodowało wybuch śmiechu barmanki. Tak, miała łaskotki. Tak, doskonale wiedziała, że gangsterzy skrzętnie to  sobie zapiszą i wykorzystają to w najmniej spodziewanym momencie. Szkot obrzucił przyjaciela zdumionym spojrzeniem spod uniesionych brwi.
- Czasem zdarzy ci się powiedzieć coś mądrego. – Potarł kozią bródkę, wyciągając rękę do Eddy. – A jednak mimo to, i tak w każdym twoim zdaniu wyczuwam podtekst seksualny. Chodź, mała, zawieziemy cię do domu.
Barmanka przyjęła pomocną dłoń przyjaciela, jednak nie skorzystała z podwózki. Miała swój samochód na zewnątrz, a wiedziała, że chłopcy spieszą się, by pomóc Tellerowi w misji: „Tara”. Natomiast ona sama marzyła o samotnej przejażdżce, a potem prysznicu i czułych objęciach łóżka. Wychodząc, już grubo po dwudziestej pierwszej zauważyła Lylę, która żegnała się z Ortizem. Nie miała siły, ani chęci, by rozmawiać z niedoszłym samobójcą.
- Wpakowałeś się w kłopoty. – oznajmiła Lyla, podając gangsterowi jego kamizelkę.
- Wiem. Jakoś się wygrzebię. Dzięki za troskę.
- To nie mi dziękuj. To Nero i Gemma cię przywrócili do żywych, a Eddy pilnowała, żebyś nie wrócił na tamtą stronę i, żebyś miał do czego wrócić po tej stronie.
- O Jezu... – Po prawdzie, Juice miał już dosyć tego, że wszyscy sprzątali za niego jego bałagan. Między innymi dlatego zostawił Eddy. Nie potrafił wziąć się w garść, a ona tak bardzo starała się zniwelować szkody jego kolejnych upadków. Nie wiedział dlaczego, ale to go irytowało, chociaż oczywiście, był wdzięczny, tak jak teraz. Mimo to, nie mógłby jej zatrzymać i podziękować. Rany były zbyt świeże. Dostrzegł jednak wychodzącą dziewczynę i zauważył, że spojrzała w jego stronę. Skinął nieznacznie głową, a jego całe jestestwo wyrażało wdzięczność. Twarz Eddy nie zmieniła się – patrzyła na niego niebieskimi oczami tylko przez chwilkę, ale spojrzenie było tak świdrujące i pełne wszystkich emocji, które dziś przeszła, że po plecach Ortiza przebiegł dreszcz. Jego była bardzo rzadko, albo nigdy nie mówiła o sobie. Tylko to jej spojrzenie zdradzało wszystko. Nauczył się z niego czytać i teraz wiedział, że zrozumiała, co chciał jej przekazać, choć już po chwili jej nie było.


*********************************************************************************

Znowu się dzieje, znowu wszystko się psuje. Jak podoba się Wam Eddy w solowej roli agentki od spraw beznadziejnych? Uważacie, że to, co zrobiła było dotrzymaniem obietnicy danej Tarze? Myślicie, że długo da radę być twarda w tym szambie, czy może z wsparciem przyjaciół jak Chibs i Tig da sobie radę bez problemu? Ciekawa jestem, czy Wy też widzicie podobieństwa między Gemmą i Eddy. No i co uważacie o takiej relacji Jaxa i Ed? Taka przyjaźń chyba przetrwa największe zakręty, prawda?
Piszcie, co u Was, kochani i życzę samych miłych i ciepłych majowych dni. Jeśli poniedziałki mają być tak piękne jak ten dzisiaj u mnie, to chyba stanę się ich fanką.
Całuję Was wszystkich gorąco i zachęcam do podzielenia się swoimi przemyśleniami!


* puta - kurwa
* POŚ - Program Ochrony Świadków

6 komentarzy:

  1. Yeah, jestem pierwsza xD

    Błagam, powiedz, że Eddie i Jax nie skończy się tylko na przyjaźni :< PROSZĘ!

    Wiesz, że czasami lubię filozofować u Ciebie pod rozdziałami. Teraz jest jeden z tych momentów: TO NIE JEST WINA WENDY TYLKO TARY!!! Wendy kierował instynkt macierzyński, a Tara... no niby też, ale jednak nie. Znaczy... myślała o synach - ok, ale NIE MYŚLAŁA O MĘŻU!!! To też jej dziecko xD Ja rozumiem, że Wendy nie ma praw rodzicielskich do Abla, ale chyba powinni jej właśnie zostawić. A to, że ćpała to już ch... z tym. Teraz chyba tego nie robi, co nie? Pamiętam, że w serialu zaczęła, ale to też trochę przez Jaxa, który zachował się jak ostatni skurwysyn, wbijając jej strzykawkę z narkotykiem w ramię.
    Ej, czasami terapia szokowa jest spoko (kiedy boisz się imprez masowych i jedziesz na Woodstock xD - nie, nie mówię o sobie, chociaż też jadę :D), ale to, co zrobiła Eddy było za mocne ;-;
    T A R A T O C H R Z A N I O N Y T C H Ó R Z ! ! ! Żeby aby wydać życie swojego męża za jakąś j... ochronę?! Trzeba było nie pomagać Otto i nie wychodzić za mąż z Jaxa!!! Boże...

    "Eddy i Lyla rzuciły bezwładne ciało Juica [...]" - no ładnie się tu traktuje ludzi xD
    No nie powiem, że ta walka to była fajna rzecz w serialu. A Nero miał całkowitą rację. I wiadomo dlaczego Juice rzygał. Ale może to trochę poukładam: no to Nero - ma rację. Wiedziałam o tym, że zabicie laski, to zła rzecz, ale dodatkowo Juice... on jest cienki psychicznie, co bardzo dobrze widać. Co do Jucie to on ją zabił, a teraz musiał odreagować to, co leżało mu na sumieniu. Nie, Nero miał też rację, co to Ed - z nim się tu muszę zgodzić. Ed oszukiwała dużo osób, bo nikomu nie mówiła o Tarze. Źle, nie ładnie. W ogóle nie powinna się mieszać w to, co chciała zrobić Tara. Sama sobie wymyśliła taki plan, to nich sobie go sama realizuje, bez strat bojowych, no chyba, że ona polegnie, ale to przez własną głupotę.

    Happy zawsze był takim fajnym duszkiem, który mało mówił i bał się Gemmy :') Ciekawi mnie czy Gemma była by za czy przeciw, gdyby Jax zakochał się w Ed ;)

    Nie wiem, co mam myśleć o Jaxie. Wkurza się na Wendy, a ona mu ku... nic nie zrobiła! Za to o Tarze to nic. Bo się chrzaniona święta znalazła?! To ona ma dowody i może wydać klub! To jest tak proste dla niej jak pstryknięcie palcami! Na takiej kuli jest mnóstwo DNA a jak się połączy to z danami, które ma policja, to jest przechlapane! Właśnie w tym momencie nie wiem, co o nim myśleć...
    "[...] obu swoim ex [...]" jak to OBU? Czyli Tara też jest była? ( ͡° ͜ʖ ͡°) T A K!!! Boźu! Kocham Cię! Ja mam nadzieję, że to zerwanie nie jest wypowiedziane tylko w szale emocji, ale i naprawdę!!! Ale Chibs się pojawia w najlepszych momentach, wtedy gdy Eddy potrzebuje ciepła. Może to dziwne, ale Chibs wydaje mi się takim dobrym "materiałem" na kochanka. Nie mam pojęcia dlaczego. Tig mnie również rozwala (pozytywnie oczywiście). Jest takim dobrym wujkiem :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kolejny raz Jax traci w moich oczach, bo niby Juice się zrehabilitował, a teraz zapewne będzie go gnębił jak ta lala. A czy tą żonę może zabić przypadkiem Gemma? Tylko nie przez przypadek, jak w serialu, a tak... no wiesz... ta cała nienawiść, którą do niej ma i tak dalej...

      A co do pytań, to już na niektóre odpowiedziałam, ale tu jeszcze pociągnę: Eddie może jest twardzielką, ale każdy twardziel ma w sobie mięczaka, który potrzebuje kogoś takiego jak Chibs i Tig. Nawet jakby inni, ci z tej "starej ekipy" z samego początku, to właśnie ta dwójka, oni jedyni byliby dobrze na WSZYSTKO. I w sumie są! Jest podobieństwo, ale do póki Gemma będzie żyć, to ona tu rządzi. Eddie może jej w jakiś sposób pomóc, ale nie zastąpić, gdy jeszcze jest na tym świecie.
      Jax mi nie przypasował kompletnie w tym odcinku, ale uważam, że jego relacje z Ed wychodzą poza krąg "przyjaciele". Mam nadzieję na coś większego ;>

      No u mnie też było pięknie! :D A może jesteśmy z tego samego miasta? U mnie bardzo fajnie - skończyłam pisać jako pierwsza plan zajęć na obóz (moja drużynowa i druga przyboczna jeszcze tego nie zrobiły :p). U mnie non stop gra Pidżama Porno przeplatane Soundgarden. I tak sobie ze znajomym wymieniamy się piosenkami Pidżamy :D Po raz pierwszy też doświadczyłam takiego fajnego (ba! Zajebistego!) uczucia, gdy pomagasz komuś kompletnie nieświadomie. Znaczy wreszcie się dowiedziałam, że tak robiłam po przez zwykłą rozmowę/pisanie. Ale uczucie zarąbiste. Właśnie niedawno ustaliłam mój szalony plan na wakacje: dwa koncerty, potem od razu na obóz, a w jego trakcie na Woodstock! Dlatego u mnie (ODPUKAĆ!) bardzo pozytywnie. A u Ciebie? :D

      No to do zobaczenia :)

      Usuń
    2. Nic Ci na razie nie powiem. Wszystko się okaże ;>
      Wiesz, na obronę Tary powiem tyle: matka myśli przede wszystkim o dzieciach, nie o mężu. A Wendy jak dla mnie jest graczem w dwóch drużynach. Dla mnie obie były tchórzami, szczerze mówiąc. Ale od tego są takie historie, żeby każdy mógł po swojemu ją zinterpretować ;D
      Hahaha, dwie kobiety mogły mieć ciężko z napakowanym, bezwładnym Ortizem, stąd brak delikatności ;P
      A tak, Eddy nie jest idealna. Zdarza jej się wpakować nie tam, gdzie powinna. Ale myślę, że starała się dobrze dla wszystkich.
      Happy był zawsze śmieszny i kochany, ale jednocześnie przerażający. Wolałabym być przez niego lubiana niż nie. A co do Gemmy, hm, sama nie wiem, jak mogłaby zareagować.
      Oj, jak mi miło, że sprawiłam Ci przyjemność tym jednym zdaniem. No cóż, Jax raczej zauważył, że Tara go zostawiła, więc traktuje ją jako byłą.
      Uch, Jax miewa swoje dołki i myślę, że chłopak stacza się równią pochyłą.
      Cieszę się, że sprawę Gem widzisz tak jak ja. Ona nie jest modelem, który da się zastąpić, to na pewno.
      O, bardzo fajnie, że pogoda Ci się udała. Może jesteśmy, kto wie? To mogę pogratulować skrupulatności i punktualności! Och, Soundgarden, jak ja ich kocham straszliwie <3. Rozmowa może zdziałać cuda, dlatego wspaniale, że udało Ci się komuś w ten sposób pomóc. Uuuuu, Woodstock, to się będzie działo. U mnie też dobrze,chociaż czas leci mi trochę za szybko, a obowiązki zamiast się zmniejszać to narastają. Ale trzeba być twardym nie miętkim!

      Usuń
  2. Oj, wcale się nie dziwię, że wszyscy tak ostrożnie podchodzą do Eddy i okazują jej wdzięczność. Każda normalna osoba na jej miejscu już dawno by wybuchła, ale ona mimo tych wszystkich okropienstw jakie ostatnio przeżyła, dalej udaje twardzielkę i dalej woli pomagać innym, zamiast pomyśleć o sobie. Chłopaki mają rację. Powinna sobie poryczeć ;p
    Eddy faktycznie jest podobna do Gemmy i być może nawet byłaby jej godną zastępczynia, kiedyś tam w przyszłości ;) I tak sobie myślę, że gdyby Eddy jednak coś wyszło z Jaxem to miałaby fajną teściową xD Ciekawa jestem, czy ich relacje wtedy bardzo uległy by zmianie.
    No i ciekawe co z Tarą. Na pewno szybko ją znajdą, ale nie wydaje mi się, żeby Jax był w stanie ją zabić... to by go zniszczyło psychicznie. Chociaż... w sumie on nie jest taki słaby jak Juice, no ale mimo wszystko xD
    Nie piszę co u mnie, bo mogłabym napisać całą książkę normalnie xD Ale jest przynajmniej jeden plus z tego gówna, które się w moim życiu odbywa - częściowo odzyskałam wene! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre płaczki nie są złe, prawda? Ale chyba Eddy tak nie uważa, dlatego sobie na to nie pozwala ;D.
      O tym nie pomyślałam, ale tak, Gem mogłaby być naprawdę fajną teściową, dopóki by jej nie podpadła. A co do zastępstwa, to może i by Eddy sobie poradziła, ale królowa jednak jest tylko jedna, moim zdaniem. Ona jedyna potrafi utrzymać w sobie tyle sekretów.
      No właśnie. Tu się pojawia dylemat. Czy Tara ujdzie z życiem mężowi za zdradę, czy też nie. Ale wszystko się okaże. W jednym masz rację: Jax jest silniejszy niż Juice.
      O, a ja bym chętnie poczytała taką książkę. Więc jak chcesz pogadać, to jestem do usług ;> Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wraca Ci wena! Czekam z niecierpliwością aż się pojawią jej owoce <3.

      Usuń